Przez kilka lat na początku wieku Telewizja Polska emitowała serial Ranczo. Serial, który doczekał się kilku sezonów, wielu kontynuacji, a nawet swojej odsłony fabularnej w postaci filmu. Produkcja, którą oglądało miliony Polaków w niedzielne wieczory. Serial, który bawił, wzruszał. 

Ranczo opowiadało historię Amerykanki Lucy, która po wielu latach wróciła w rodzinne strony, do Wilkowyj, wymyślonej wsi w województwie Lubelskim (tak naprawdę akcja toczyła się w miejscowości Jeruzal w Mazowieckim). Lucy miała sporo problemów z miejscową ludnością, która nie akceptowała nowości, zmian, wielkiego świata. Z czasem zyskiwała jednak sympatię, wpadała na coraz to lepsze pomysły, rozwijała mieszkańców Wilkowyj, a nawet została Wójtem Gminy. Społeczność tamtej wsi ją pokochała. 

Ranczo to jednak także historia oparta na niesnaskach i kłótniach pomiędzy wójtem a proboszczem tamtejszej parafii – a w praktyce braci Pawła i Piotra Koziołów. Fenomenem produkcji było to, że obie postaci zagrał jeden aktor, znany wszystkim Cezary Żak. Mistrzowskie role, doskonale prowadzone scenariusze i dialogi. Widz zupełnie zapominał, że ma do czynienia z tym samym aktorem. Zarówno ksiądz jak i wójt zostali zagrani wyśmienicie. 

Serial miał oczywiście podłoże komediowe. Opowiadał pewne historie społeczności Wilkowyj, ich problemy, ale wszystko gdzieś opierało się na humorze. Niezastąpieni byli miejscowi koneserzy tanich alkoholi na ławeczce pod sklepem, a także Michałowa, gospodyni na plebani u księdza proboszcza, a potem nawet biskupa. Wątków humorystycznych pojawiało się jednak zdecydowanie więcej w każdym z odcinków. Każdy epizod opowiadał swoją historię, ale serial jako całość był fabularny i prowadził pewną kontynuację. Każda seria związana z poprzednią. 

„Ranczo” było serialem o prostych ludziach, wsi, nieco zacofanej, która jednak z czasem nabierała cywilizacji, ogłady, zasad. Serial oparty na humorze, komedia, która bawiła, ale i uczyła. Ranczo było produkcją rodzinną. Dla starego, młodego, żony, męża, dzieci. Serial familijny, którego prawdopodobnie już nigdy nikomu nie uda się powtórzyć. Czapki z głów dla reżyserów i scenarzystów, bo jak na polskie warunki stworzyli majstersztyk, idealnie wpasowując się w gusta widowni.